Aktualności Aktualności

Powrót

Powódź w dolnoślkąskich lasach

Powódź w dolnoślkąskich lasach

W wyniku wrześniowej powodzi 10 950 ha lasów zostało zalanych na terenie RDLP we Wrocławiu. Głównie na terenie polderów zalewowych, które znakomicie spełniły swoje zadanie i dzięki nim zmniejszyła się wysokość fali powodziowej. Efektem były równocześnie mniejsze skutki powodzi na terenach wielu wsi i miast.

Nie da się jednak ukryć, że poza zalanymi łęgami i olsami, które znakomicie radzą sobie ze stagnującą obecnie wodą, na terenach leśnych wystąpiło wiele szkód. Dotyczy to głównie infrastruktury. Uszkodzonych zostało 356 km dróg leśnych. Ponadto zniszczone zostały mosty, przepusty, zbiorniki i urządzenia retencyjne, które służyły nie tylko leśnikom, ale i społecznościom lokalnym. Niestety straty ponieśli również ludzie, w tym pracownicy naszych nadleśnictw, pracownicy zakładów usług leśnych, nasi emeryci. 36 naszych współpracowników i poniosło straty na skutek powodzi, w tym aż 19 osób musiało zmienić miejsce zamieszkania z uwagi na szkody w ich domach bądź mieszkaniach. To nieszczęście spotkało  nie tylko tych pracowników, ale również, o czym należy pamiętać, również członków ich rodzin.

Największe szkody zostały odnotowane na terenie Nadleśnictwa Lądek Zdrój, gdzie podtopieniu i uszkodzeniu uległo 6 leśniczówek oraz siedziba nadleśnictwa wraz z warsztatami, budynkami gospodarczymi i szkółką leśną. Stan tych zabudowań jest obecnie oceniany, a następnie podjęte zostaną decyzje, które z nich będą się nadawały do remontu, a które zostaną wyburzone. Swoje dobytki straciło również 9 rodzin pracowników nadleśnictwa. W Nadleśnictwie Bystrzyca Kłodzka zniszczeniu uległa 1 leśniczówka, domy 8 pracowników zostały zalane.

W międzyczasie w przestrzeni publicznej pojawiają się informacje, że na powódź wpływ miała gospodarka leśna prowadzona przez Lasy Państwowe.

Nie zgadzamy się z tym biorąc pod uwagę kilka faktów:

1. Dolny Śląsk porastają w dużej mierze monokultury świerkowe, sadzone tam od XVIII w. Wybierano ten gatunek, ponieważ szybko rósł, a jego drewno było chętnie wykorzystywane przez rozwijający się w regionie przemysł. Wiele dzisiaj rosnących świerków, szczególnie w nadleśnictwach Międzylesie i Lądek Zdrój, sadzonych było jeszcze przez niemieckich leśników na początku XX wieku.

2. Drzewostany świerkowe należy przebudować na np. lasy jodłowo-bukowo-świerkowe, do czego dążą leśnicy od kilkudziesięciu lat. Takie przebudowane lasy mają dużo lepsze właściwości retencyjne niż monokultura świerkowa.

Z koniecznością szybkiej przebudowy monokultur świerkowych zgadzają się również naukowcy. Prof. Krzysztof Świerkosz z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody powiedział: „W Masywie Śnieżnika jest za dużo świerków, które należy szybko przebudować na lasy liściaste. W przeciwnym razie w przyszłości woda będzie zrywać całe stoki z zamarłymi pniami.” [Gazeta Wyborcza, 16.09.2024]

3. Lasy świerkowe charakteryzują się tym, że ścioła z igieł świerkowych słabo się rozkłada, a do tego układa się ona w formie dachówki. Opadłe igły słabo wchłaniają wodę, a woda szybciej spływa po takiej ściole. Ponadto przesuszony grunt pod ściołą słabo przyjmuje wodę. Według badań dr. inż. Juliusza Twaroga las bukowy z opadłymi liśćmi bukowymi potrzebuje 1-2 minuty na wchłonięcie 1 litra wody, podczas gdy starodrzew świerkowy około 13 minut. Właściwości retencyjne zamarłego lasu pokornikowego są jeszcze mniejsze.

4. Długotrwała susza osłabia drzewa, które stają się bardziej podatne na silne wiatry, choroby czy owady (na przykład na kornika). Masowo zamierają całe połacie lasu, drzewa łamią się i przewracają. Sterczące kikuty zagrażają turystom, z lasu wycofują się m.in. gatunki zwierząt związane ze świerkiem, a także – a może w górskich warunkach przede wszystkim – zmniejsza się możliwość retencyjna lasu.

Wypowiedź dr. Antoniego Kostki: „…zarówno w Beskidach, jak i w Sudetach większość tych lasów to monokulturowe świerczyny z początku tego wieku, albo jeszcze starsze. Dziś one masowo zamierają i konieczna jest ich szybka przebudowa do lasów liściastych, które dopiero będą taką funkcję pełniły, ponieważ te monokultury świerkowe do tego się po prostu nie nadają. W świerczynach woda bardzo szybko spływa po grubej warstwie igliwia i one nie retencjonują wody tak efektywnie, jak robiłyby to naturalne lasy mieszane czy bukowe z grubą warstwą ściółki liściastej”. [Gazeta Wyborcza, 16.09.2024]

5. Od wielu lat przy usuwaniu skutków zdarzeń klęskowych takich jak np. powodzi, szkód od huraganowych wiatrów czy pożarów, leśnicy, odnawiając las, używają takich gatunków drzew, które w  przyszłości ograniczą do minimum ryzyko powstania kolejnej klęski.

Od dziesięcioleci leśnicy także przebudowują monokultury leśne na drzewostany wielopiętrowe, wielogatunkowe, które będą bardziej odporne na zmiany klimatu. Przebudowa taka ma również na celu wykorzystanie potencjału gleb, na których jest odnawiany las. Dzięki temu przyszłe lasy będą rosły w optymalnych dla siebie warunkach i odwdzięczą się większą odpornością na choroby i szkodniki. Tak jest np. z monokulturami sosnowymi na nizinach czy świerkowymi w górach, posadzonymi ręką człowieka w czasie, kiedy liczyła się szybka produkcja drewna. Na nizinach wzbogacamy lasy sosnowe dębem, bukiem i brzozą, a w górach lasy świerkowe bukiem, jodłą i jaworem. Takie mieszane lasy dają największą gwarancję przetrwania zmian klimatycznych.

„Całe Sudety są porośnięte 100- 120-letnimi świerkami, posadzonymi jeszcze przez Niemców. Te drzewa są posadzone niezgodnie z siedliskiem i teraz zamierają. Musimy je przebudować na lasy mieszane jodłowo-bukowo-jaworowe, takie jak dużo wcześniej tam występowały. To pomoże ocalić las i zatrzymać w nim wodę. Teraz dużo się mówi o tym, że w górach wycinaliśmy drzewa. Robiliśmy to po to, by zasadzić nowe. Po to, żeby ten las przetrwał." - tłumaczy Jan Dzięcielski Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu.

Nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w całym regionie Europy Środkowej przyczyny powodzi były tożsame. Największy wpływ miał tutaj ośrodek niskiego ciśnienia (niż), który przemieszczając się znad Zatoki Genueńskiej ku Europie Środkowej i niosąc dużo wilgoci znad ciepłego Morza Śródziemnego, natrafił na przeszkodę w postaci łańcuchów górskich, czyli Alp, Sudetów i Karpat. Kiedy opad do nich dotarł, stał się bardziej intensywny na skutek ruchu pionowego powietrza, wymuszanego przez przepływ nad górami. Tak działa fizyka - powietrze wznosi się, ochładza i wtedy traci część wilgoci poprzez skraplanie. W ten sposób w Masywie Śnieżnika spadło prawie 500 litrów wody na 1 m2 w przeciągu 3 dni !!! Tyle deszczu w normalnych warunkach spada w przeciągu 4-5 miesięcy w roku. W meteorologii takie opady nazywane są deszczem nawalnym i są one przyczyną lokalnych powodzi zwanych powodziami błyskawicznymi. Takich opadów nie zatrzymałby ani las naturalny, ani Park Narodowy, ani las gospodarczy.